niedziela, 27 marca 2011

Pani, o świata zarządco, słońce, co dla odkrycia zgasło i zamordowało, nie wszystkich winnych.

W kubku kawa biała, za gorącym by ogrzać ręce, od czekania na wiadomości zbyt dobre, zmarznięte. Sens powycieranych powierzchni, po których przejechano dłonią, za oknem rozżarzone słońce przejrzyste inaczej, niż zwykle zdawało się wyglądać. Myśli skłębione na znak przyjaźni udanej w ramach dobrej zabawy. Z tego nigdy nie śmiałam żartować, a jednak. Nieogarnięte pomieszczenia, w których zamknięto krzyk, miejsca w których umierały pokolenia, na trawie teraz rozłożone manatki zagubionych, szukających drogi niepowrotnej. Długo zbyt oszukiwałam samą siebie, by teraz odróżnić senną marę od rzeczywistości nie takiej szarej. Zastanawiam się czy wszystko było takie już wcześniej, czy teraz dopiero zaczęłam to dostrzegać, w sposób ten odkrywać to, co wcześniej dla moich oczu było, nieistniejące. Panami przyszłości jest dane być temu, który tylko tego zażyczy, dla siebie - wznoś modły do bogów, Ziemi, do Natury, Matki, do Boga, Ojca. O to by ze zbocza głaz poruszony w dół spadać począł, a twe modlitwy wysłuchane pozostaną. Przynajmniej do teraz były, z tego co mi wiadomo. Proś by słońce wzniosło na nieboskłon promienie rozgrzane każdego ranka, gdy dzień będzie dobiegał do zakończenia, błagania o zachód wysłuchane być winny. Lecz zadufany w mocy nie swojej często, w swe niecodzienne, niespodziewane umiejętności zawierz, by obca cywilizacja zapukała do odrzwi twych, by zmarłe kochanki do życia wróciły, czas dla ciebie koło zatoczył, abyś pomyłki dnia wczorajszego nie zawsze poprawić zdołał, a sprawa nie taka jasna już się zdaje, powiadam - przeliczone błaganie, nadludzkich mocy czy może boskich zapragnąłeś, o potępiony.

Brak komentarzy: