czwartek, 7 kwietnia 2011
Zbędny paproszek, rozjechany jeż nocą na autostradzie.
Sok marchwiowy przebarwił jej skórę, a nadgarstki trzymane przez całą noc w wodzie były pomarszczone jak u dziewięćdziesięciodwulatki a nie młodej i tętniącej życiem nastolatki. Tętniącej przynajmniej do niedawna, teraz gdy była chora zaczęła popadać w absoluty, doszukiwać się wzorców rzeczy nieprzewidywalnych i marginalnych, a nawet tych niepodważalnie nieoczywistych. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a przez jej twarz przeszedł ledwo dostrzegalny grymas, grymas bólu. Obudziła się ze zduszonym okrzykiem i spojrzała spuchniętymi oczami dookoła. Dlaczego spała w wannie? Jak długo już tu leży? Czy już jest spóźniona? Podczas gdy przez jej głowę przebijały się setki niewysłowionych myśli dotarło do niej że woda zdążyła ostygnąć, obudziła się przez świeczkę, która pływając po powierzchni wody oparzyła jej ramię, a książka którą czytała tuż zanim nadszedł sen pływała teraz spokojnie w okolicach jej stóp. Czy udało jej się ją dokończyć? Chyba nie. W duchu podziękowała że to nie jej notatki zostały utopione i wyjęła korek z wanny. Leniwie przyglądała się jak woda coraz szybciej opuszcza łazienkę przez nie taki z kolei duży otwór na dnie... Otuliła się ręcznikiem i zagryzła szczękające zęby. Możeby wrócić do ciepłej wody jeszcze na chwilkę, jeszcze na moment? Zanim myśl zdążyła dotrzeć do jej świadomości, ona już włączała gorącą wodę, zapalała nowe świeczki i odrzucała prawie suchy ręcznik na krzesło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz