wtorek, 26 kwietnia 2011

Zaczął mi opowiadać o muzyce, o swoich pasjach, wierszach, książkach. Stałam wpatrzona, chwiejąc się trochę na nogach nie wiadomo czemu, wpatrzona w oczy od których biło przejęcie sprawą, gdzie nie było miejsca na 'wszystkomamgłębokoświatjestzłyimamtegodość', puścił mi piosenki. Sens ich mi jakoś umykał, były jakby nazbyt wymagające, jakbym za mało jeszcze przeżyła, wiedziała by je zrozumieć. Takich nie uraczysz w radiu, ani teraz, ani potem. Chyba że byś włączył polską 'Trójkę', może tam to kiedyś puszczą. Chciał pokazać mi że trochę się pogubiłam w tym rozpędzającym się życiu, weszliśmy na filozofię. Wreszcie miałam szansę się czymś wykazać, tu mnie nie zaskoczył, ale dobrze było usłyszeć od niego rzeczy, do których doszłam już dawno. Dokończyłam kilka jego myśli, on kilka moich, łapaliśmy o co nam chodzi.


Człowiek zazwyczaj mówi rady do których sam się nie stosuje, albo których nie potrafi dopasować do własnego życia.




Zaoglądałam się. Nie mogłam oderwać oczu. Nic więcej już nie powiem.



Na ten temat.

sobota, 23 kwietnia 2011

:)

One of thinks which made me smile today. Enjoy.

środa, 20 kwietnia 2011

Dziękuję.

Piasek w skarpetkach, spodniach, bieliźnie. Z włosów częściowo wysypany, spod paznokci wyzwolony. Gdy wędrowałam ulicą, nie taka sama, jeszcze, sypał się z dziurawych trampków. wylewał strumieniami z nogawek. Jestem szczęśliwa. Szczęśliwa jak cholera. Na razie to się liczy. Dziękuję wszystkim dzięki którym się to stało, którzy obecnością w moim popołudniu wywołali uśmiech na mojej twarzy, które pchnęły mnie ku zmianom, które otworzyły mi przymykające się oczy, troszkę, jeszcze trochę szerzej. Teraz znów to widzę. Dziękuję. Dziękuję tym, których obecność daje mi szczęście, temu, którego zapach towarzyszył mi dziś, w nocy, w nocy poprzedniej, poprzedniego ranka, w poprzednich dniach, w poprzednich tygodniach, miesiącach. Dziękuję.













niedziela, 17 kwietnia 2011


wszyscy jesteśmy samobójcami.

sobota, 16 kwietnia 2011

↑шшш↓ por Dario Φ ipofisi


Pojawiam się i znów mnie nie ma.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

hahaha!

piątek, 8 kwietnia 2011

migdałowe, odnalezione, zatrzymane.

Migdałowe oczy, zaczerwienione poliki. Usiadła po turecku na łóżku i wyprostowała smukłymi palcami karmelową sukienkę.
- Poczytasz mi mamo? - Spojrzała się na osobę siedzącą obok.
- Oczywiście skarbie.

***

Starsza dziewczynka, migdałowe oczy.
- To moje kredki, to były moje kredki, a ty mi je zniszczyłaś! Nienawidzę cię! - Tupnięcie nogą, przetarcie załzawionych polików, odwrócenie się od śmiejącej się grupki dzieciaków i odmaszerowanie.

***

- Wiesz, z nikim jeszcze mi się nie gadało tak dobrze jak z tobą...
- Mi również, jesteśmy przyjaciółkami.
- Dokładnie. Na zawsze!

***

Przyciemniane szyby, tylne siedzenia pożyczonego samochodu.
- Nie, proszę cię, nie rób tego.
- Ale ja cię kocham, chyba nie chcesz żebym cię zostawił, prawda?
- Proszę cię... - mówiła coraz ciszej.

***

Migdałowe, wpatrzone z przerażeniem na zegar.
- Jeszcze tylko dwadzieścia minut, nie zdążę! - przed nią test, w połowie nie rozwiązany. Ludzie opuszczający już prawie pustą salę, z uśmiechem na ustach.

***

- Wyszedł pozytywnie. Co ja teraz zrobię?
- Och, moja droga, zrobisz następny, jeden jeszcze niczego nie oznacza - pod zaciśniętymi powiekami migdałowe oczy były przepełnione łzami.
- Nie w tym wieku... Całe moje życie.... Co ja teraz zrobię?

***

Kilkadziesiąt pare osób. Z głowami opuszczonymi, nikt się nie odzywa. Jeden mały chłopiec podniósł głowę:
- Mamo, ale tata wlóci plawda? Bo wujek mówi że nie naplawią motolu, ale tata wlóci do nas bez niego plawda? - W migdałowych oczach nie dostrzega potwierdzenia, odpowiedź również go nie satysfakcjonuje.
- Ale co to znaczy że z aniołkami? Można tam odwiedzać, jak w szpitalu?

***

- Powiedz pani doktór, że ja już nie będę czekać. Jestem gotowa, niech wyłączą maszyny.
- Babciu, ja...
- Cierpię - migdałowe oczy wpatrzone ślepo w sufit. - Cierpiałam już wystarczająco. Jestem gotowa.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Zbędny paproszek, rozjechany jeż nocą na autostradzie.


Sok marchwiowy przebarwił jej skórę, a nadgarstki trzymane przez całą noc w wodzie były pomarszczone jak u dziewięćdziesięciodwulatki a nie młodej i tętniącej życiem nastolatki. Tętniącej przynajmniej do niedawna, teraz gdy była chora zaczęła popadać w absoluty, doszukiwać się wzorców rzeczy nieprzewidywalnych i marginalnych, a nawet tych niepodważalnie nieoczywistych.  Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a przez jej twarz przeszedł ledwo dostrzegalny grymas, grymas bólu. Obudziła się ze zduszonym okrzykiem i spojrzała spuchniętymi oczami dookoła. Dlaczego spała w wannie? Jak długo już tu leży? Czy już jest spóźniona? Podczas gdy przez jej głowę przebijały się setki niewysłowionych myśli dotarło do niej że woda zdążyła ostygnąć, obudziła się przez świeczkę, która pływając po powierzchni wody oparzyła jej ramię, a książka którą czytała tuż zanim nadszedł sen pływała teraz spokojnie w okolicach jej stóp. Czy udało jej się ją dokończyć? Chyba nie. W duchu podziękowała że to nie jej notatki zostały utopione i wyjęła korek z wanny. Leniwie przyglądała się jak woda coraz szybciej opuszcza łazienkę przez nie taki z kolei duży otwór na dnie... Otuliła się ręcznikiem i zagryzła szczękające zęby. Możeby wrócić do ciepłej wody jeszcze na chwilkę, jeszcze na moment? Zanim myśl zdążyła dotrzeć do jej świadomości, ona już włączała gorącą wodę, zapalała nowe świeczki i odrzucała prawie suchy ręcznik na krzesło.

środa, 6 kwietnia 2011

Nauczyciel.

- Witaj.
- O. Dawno Cię nie widziałam - zazwyczaj nie piszę zwrotów tego typu z wielkiej litery, tym bardziej w dialogach, jednakże niektórzy mają moc mówienia w taki sposób, że dokładnie wiesz czy zostałeś potraktowany wielką, cz z kolei małą literą. - Gdzie byłeś?
- Maleńka, czy to ma znaczenie gdzie byłem? Ważne że teraz jestem z tobą, prawda? A co u ciebie się działo?
- Upadłam.
- Tylko tyle?
- Co proszę?
- Tylko tyle? Upadłaś? Raz?
- Nie, nie raz - jego twarz rozświetlił uśmiech. A ona mówiła dalej. - Upadałam wiele razy, wiele. Podnosiłam się. Upadałam tyle razy, że miałam wrażenie że już nie wstanę. Wszystko mnie tak bolało, wiesz? Bardzo mnie bolało. Gdzie byłeś?
- Mała, nie histeryzuj, wytrzymałaś - podszedł do niej, przytulił. Zanurzył ręce w jej włosach. Wyszeptał - udało ci się - odsunęła się od niego, delikatnie. Przyciągnął ją z powrotem, więcej nie próbowała uciekać. Wiedziała, że ma do niej prawo.
- Płakałam, nikogo ze mną nie było, Ciebie nie było. A ja klęczałam i ryczałam cała od krwi, bo tak mnie bolało. Bolało mnie, tu mnie bolało, tu też. Ale tam najmocniej - wskazywała kolejne części ciała, on jej nie słuchał. Nie żeby go to nie obchodziło, on dokładnie wiedział co ją bolało, sam to przygotował, dla niej.
- Nauczyło cię to czegoś?
- Tak. Powiedz mi tylko, czy każde cierpienie nas uczy?
- Odpowiem, ale znasz zasady. Najpierw ty.
- Wiem już że nie potrzebuję Ciebie. Wiem, że to Ty sprawiasz, że cierpię, że znów mnie zostawisz, że każdy upadek będzie bardziej bolał, że wyleję więcej łez.
- Dobrze. Teraz twoje pytanie. Zadałaś je mi, ale sądzę że znasz odpowiedź.
- Nie każde. Nie każde cierpienie nas uczy. Niektóre wywołują u nas nieuzasadnione uczucie, które przeradza się często w nienawiść. A nienawiść niszczy. Mały odsetek ludzi potrafi nienawiść przerodzić w coś pozytywnego, budującego lub choćby neutralnego.
- Dobrze mała. A teraz chodź do mnie, chcę się położyć.
- Ale ja nie chcę. Rozumiem. Już wiesz, że mnie nie potrzebujesz. Ale czy to sprawia, że nie chcesz mnie?
- Nie wiem.
- To i tak nie ma znaczenia, ja chcę cię. Liczy się to co ja chcę, w końcu to ja jestem Nauczycielem, nie ty.
- Odejdziesz.
- Wszyscy odchodzą.

sobota, 2 kwietnia 2011

do niczego

Póki o życie nie dbała i nieszczęśliwa biegała,
przez ulicę w słońce zapatrzona, nie tego żona,
Na skraju przepaści śpiewała i na bandżi skakała.

Gdy o życie zaczęła się troszczyć, straciło sens.
Nie przesiadywała bowiem całych dni w parku samotnie,
nudziła się za to sromotnie.
w pracy za biurkiem, w domu przy garach
cała w zadymionych oparach.
bez chęci.
do niczego.