sobota, 24 lipca 2010

Burza w łóżku


Doszłam do wniosku, że zamiast wciąż powracać do tego co było, trzeba wziąć się za swoje życie, i sprawić, by właśnie te momenty wyryły w mojej pamięci ślad na zawsze. By wszystko było tak pozytywne jak pobyt w US u mojej kochanej cioci, dnie spędzane z Tobą, Kochanie, jazda na desce i gadanie do siebie po angielsku w momentach, gdy wiedziałam, że jadę za szybko i to w dodatku na drzewo, rozmowy z ciekawymi ludźmi, których nawet nie znam, którym to nie przeszkadza i proponują mi lody, ten deszcz, ten grad, ta piosenka, ta burza [w łóżku:)], to słońce, te trampki, powiedzonka Babci Chemii [zazwyczaj kierowane w moją stronę i osoby zadające równie głupie pytania] pt.: trzymajcie mnie, bo rozpadnę się na atomy!, albo: jesteś jak ciemna masa chemiczna!, lub: gadacie jak pijane zające!. Te dyskusje z Pati i Miri, powiedzonka, przezwiska i przysłowia, typu: podrywacz krewetki, Oczysław, Mariola, Blondyneczka, Landrynka, kujon szkoły, Ulotek, But, Psychol, fuj, Brat Karola, idź do mamy sieroto, czy widzisz tu dalmatyńczyka?, nie zdradzam mojego buta! zabił, zgwałcił i pobił, Biały. i wszystko tego typu. Również ten śmiech w drodze ze szkoły, gdy grad pada mi na twarz, samochody ochlapują mnie, a ja idę coraz wolniej całkowicie zadowolona z życia, lub może raczej nie widząca potrzeby czuć inaczej.

Brak komentarzy: