niedziela, 17 października 2010

symbolika malin.


Dzisiaj pogrążona w kiślu malinowym powoli przestaję zauważać, że dno jest zrobione z ludzkich głów, tratwa tak naprawdę nią nie jest, a rzeka płynąca na pierwszy rzut oka monotonnie i spokojnie, niezauważalnie przyspiesza, tworzące się wiry są coraz to bardziej niebezpieczne, a martwe drzewa po obu stronach rzeki złowieszczo próbują dosięgnąć mnie swoimi konarami. Co zrobi dziewczynka z zaszytymi ustami? Co zrobi z tą maską?! Symbolikę malin pozostawiam podświadomości, dziewczynka nigdy nie przestanie uciekać, nigdy się nie zmęczy, nigdy nie zatrzyma w celu innym niż pozostawienie nadziei. Martwi kuszą, wyciągają ręce, podtapiają, nie dają odpocząć. Ani na chwilę, ani na wieczność. Co stanie się z owocami drzew? Czy powrócą do swoich właścicieli? Na pewno nie. Co się raz rozłączyło na zbyt długi czas, zbyt często zmienia się do tego stopnia że nie sposób już tego połączyć. Po odebraniu tego jednego, lepiej jest nie oddawać. Inne rzeczy według uznania.

Brak komentarzy: