niedziela, 8 sierpnia 2010

fuck the fuj!

Widziałam go. Stał na przystanku czarny jak ołówek, albo raczej jego stan umysłu. Odpychający jak zwykle, do tego w kapeluszu i z miną, która tylko według niego miała przypominać rozmarzonego, samotnego romantyka. Nie wyszło mu, bo wyglądał raczej jak zboczeniec-prawiczek szukający kozy do ... Ok, trochę się zagalopowałam, ale zobaczyć go w wakacje? No po prostu fuj!
nie mogłam znaleźć wystarczająco gorsząco-rozbrajającego zdjęcia, które do tego byłoby brzydkie i niefajne. pech.

Brak komentarzy: