czwartek, 16 września 2010

Dwunastu


 Spojrzałam się na niego. Siedział prawie cały nagi na krześle, okrakiem, z oparciem między nogami i tylko jedną pozostałą częścią garderoby... Ręce uwiązałam mu za głową, a nogi przywiązałam do siedziska. Odwróciłam wzrok. Nie spieszyło mi się, a on robił się coraz bardziej podniecony i zaintrygowany. Było to nawet zabawne, to całe jego naprężanie mięśni i uwodzicielskie spojrzenia, bijąca jakby od niego pewność siebie i nienaganne poczucie wyróżnienia. Och, gdyby on tylko wiedział co go czeka! Nie byłoby mu już tak wesoło, ale ja nie zamierzałam mu o tym mówić aż do samego końca. Powoli zwróciłam wzrok w jego stronę i napotkałam jego spojrzenie. Oczy w sumie miał ładne, taka głęboka szarość, w którą można by się zagłębiać do tego stopnia by dosłownie ją poczuć... Poczuć szarość. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, a chłopak odebrał to chyba jako sygnał do otworzenia buzi. No nic, zaczynajmy. - pomyślała. Zamknęła mu usta pocałunkiem, po chwili ich ciała się złączyły i dokonało to, co dokonać się powinno.
 Gdy ceremonia dobiegła końca, chłopak nie mógł złapać oddechu, oddychał spazmatycznie, w jego oczach dało się wyczuć już nie dawne rozanielenie, ale przerażenie, chęć ucieczki i czystą panikę. Cały był mokry, a ciało jego spływało potem i krwią. Dało się wyczuć przykry zapach, który roztaczało jego ciało i który był obecny w całym pomieszczeniu. Gdy jego ciało wyginało się w żałosnych próbach ucieczki, dało się dokładnie zobaczyć wszystkie jego mięśnie, które nieustannie pracowały, wyginały i się i przemieszczały pod jego skórą, jakby chciały same się wyrwać z tej klatki którą był cały on i biec, uciekać byle dalej stąd. Choćby nawet bardzo się starały nie udałoby im się, - prawa fizyki, biologii, natury.
 Tylko jedna z zebranych dwunastu osób zwróciła uwagę na krzyk i zawodzenie chłopaka. Magda odwróciła się i podeszła do niego. Spojrzał się na nią, i przez moment w jego oczach dało się zobaczyć rosnącą iskierkę nadziei, która jednak zgasła od razu, gdy ta uderzyła go brutalnie w twarz.
 Obudził się otoczony bielą, niczym poza tym. "Rzeczy nie są tym na co wyglądają i na odwrót." - Przypomniał sobie fragment Teorii Chaosu. Cóż, przynajmniej moje cierpienie się skończyło - pomyślał i natychmiast ogarnął go ból tak wielki, że nawet agonia przy tym to bułka z kremem. Czuł wszystko, współodczuwał z całym światem, wszystkimi ludźmi, zwierzętami, drzewami, całą przyrodą organiczną, nieorganiczną, odczuwał wszystkie cząsteczki i atomy, całego kosmosu, wszystkich wszechświatów, wszystkich ich płaszczyzn i równoległych przestrzeni czasowych. Zalała go fala tak paraliżująca i wszechogarniająca, że nawet jej cofnięcie nie powstrzymałoby cierpienia, przerażenia i bólu, które stały się całym jego sensem życia, sensem i którego nie posiadał, życia, które zostało mu odebrane i cierpienia, które jako jedyne zostało mu dane do końca dni i po kres istnień.
 W tym samym czasie jednocześnie w zupełnie innym, zgromadzenie Dwunastu przerwało swój śpiew i spojrzało z rezygnacją na nieporuszającego się chłopaka, przywiązanego do krzesła pośrodku sali. To już piąty Stracony w tym tygodniu, uświadomiła sobie Małgorzata. To mój koniec, ja go inicjowałam. Po swojej ostatniej myśli osunęła się na podłogę, tracąc równowagę i zmysły.

Brak komentarzy: